czwartek, 16 października 2014

Rozdział 1 : Zakład

Rozdział 1 : Zakład
Hermiona siedziała wraz z Harrym, Ronem, Luną, Ginny i Nevillem, który przesiadł się do nich , bo pokłócił się o coś z Seamusem. Rozmawiali właśnie o nowym nauczycielu OPCM, gdy do przedziału wszedł Malfoy i jego goryle : Crabb'e i Goyl'e.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy ? Królowa szlam, Wieprzlej, Pomyluna, Wiewióra, Ciamajda i Okularnik. Całkiem miłe towarzystwo, nie chłopaki ?
Ślizgoni uśmiechnęli się szyderczo z żartu Malfoy'a.
- Czego tu chcesz ? - pierwsza odzyskała głos Hermiona -Zabierz stąd lepiej swoje zwierzątka Malfoy, bo mam alergię na sierść.
- Ty wredna szlamo ! Co ty sobie wyobrażasz ? Ty wiesz, że mówisz do lepszych od siebie ?
- Lepszych ? - spytała z ironią w głosie Hermiona -Ciekawe w czym ?
- We wszystkim. Jak chcesz to możemy sprawdzić.
Hermiona spojrzała na nich z powątpiewaniem, a on uśmiechnął się do niej szelmowsko.
- To co zgadzasz się Granger ? A może ta niesamowita odwaga gryfonów to tylko legendy ?
Uderzył w jej czuły punkt. To zawsze działało.
- Zgadzam się Malfoy. Jestem od ciebie lepsza we wszystkim.
- Dobra, to pomyślmy ...
Spojrzał na nią. Była niezwykle piękna. Włosy miała dobrze ułożone. Ciepłe oczy dosłownie płonęły ze złości. Miała nienaganną figurę. I te usta ... Trzeba to było przyznać. W całej szkole nie było tak pięknej i zarazem mądrej dziewczyny. Już wiedział na czym będzie polegał ich zakład.
- To będzie tak, ja próbuję cię uwieść, a ty mnie. Jeżeli któreś z nas się zakocha to przegrywa.
- Czyś ty już do reszty zgłupiał ?
- Czyli nie jesteś we wszystkim lepsza. Przyznaj się.
Jestem, ale to zadanie tego nie obrazuje.
- Jak to nie ? Przecież musisz dłużej wytrzymać, po za tym musisz umieć dobrze grać. No to jak skarbie ?
Zgadzasz się?
- Miona nie rób tego. - powiedział szybko czerwony na twarzy Ron.
- Niech będzie Malfoy. Do kiedy ?
- Do końca półrocza. Jeżeli do tego czasu mi nie ulegniesz to przegrałem i przyznaję, że jesteś we wszystkim najlepsza, ok ?
- Więc niech wygra lepszy.
- Taki też mam zamiar Granger, taki też mam zamiar ...- uśmiechnął się jeszcze na pożegnanie i odszedł.

                                                                         ***

Dracon Malfoy siedział wraz z innymi uczniami w wielkiej sali czekając na rozpoczęcie roku szkolnego. Okazało się, że obrony przed czarną magią będzie ich uczyć czarownica ubrana cała na różowo, przypominająca ropuchę. Była ona wysłanniczką Ministerstwa Magii i miała dbać o to by w szkole nie działo się nic "złego". A to słowo w tym znaczeniu powinno raczej brzmieć "niepożądane". Tak, to było odpowiednie słowo. Spojrzał kierunku stołu gryfonów. Hermiona spoglądała na dyrektora, ale czuł, że to nie o nim myślała. Nagle obróciła się w jego stronę. Ich oczy się spotkały. Była taka piękna. Ale on nie mógł przyznać, że się w niej zakochał. W końcu był ślizgonem, a ona szlamą. To niedopuszczalne. Co powiedziałby na to jego ojciec. Draco próbował ukryć to uczucie pod maską obojętności, jednak czasem nie mógł się powstrzymać. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło do niego. Zdziwił się, bo w tym uśmiechu nie było ani krztyny złośliwości. Odwzajemnił uśmiech. Wpatrywał się tak w nią aż do czasu, gdy usłyszał głos swojego przyjaciela  Blaise'a Zabiniego.
- Hej stary, co jest ? - spojrzał na Granger i odezwał się ponownie, tym razem z powątpiewaniem w oczach - Czy ty gapisz się na tę szlamę ?
- Nie nazywaj jej tak.- wysyczał przez zęby Draco.
- Dobra Malfoy, spoko. - wyjąkał zdziwiony zachowaniem przyjaciela Zabini.
Podejrzewał coś. Blaise nie był głupcem. Lecz teraz się tym nie przejmował. Nagle cała sala zaczęła bić brawo, a on się do nich dołączył. To był początek dobrego roku szkolnego. Piąty rok w Hogwarcie właśnie się rozpoczął.

                                                                        ***

Pierwsza lekcja tego roku - OPCM wraz ze ślizgonami. Czy może być coś gorszego. Owszem może. Hermiona usiadła w trzeciej ławce. Za nią siedzieli Harry i Ron. A kto usiadł na pustym siedzeniu obok niej ? Draco Malfoy. Jak już wspominałam nie mogło być gorzej, ale postanowiła wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść.
- Cześć Draco. - zagadała z uwodzicielskim uśmiechem.
- Witaj Hermiono. Mam do ciebie wielką prośbę.
- Jaką ?
- Nie uśmiechaj się do mnie w ten sposób, bo przypominasz mi nim Pansy. Tak na pewno nie uda ci się mnie zdobyć, uwierz mi.
Hermiona nie umiała skryć prawdziwego śmiechu. Można by wręcz powiedzieć, że nim wybuchła. Wolał ją taką. Prawdziwą. Też zaczął się uśmiechać. Osiągnął stan Miony, gdy ujrzał zazdrosnego Weasley'a i nadąsanego Potter'a. Śmiali się tak, aż do sali nie weszła sztuczna różowa ropucha - Dolores Umbridge.
Pół lekcji zeszło im na słuchaniu kłótni nauczycielki i Potter'a. Sam chłopak dostał szlaban. Przed końcem lekcji Drako wyszeptał jej do ucha :
- Dzisiaj, godzina 20.00, spotkanie nad jeziorem, przyjdź.
I po tych słowach wyszedł.

                                                                        ***

- Co Malfoy ci powiedział? - spytał wyraźnie rozzłoszczony Ron.
- Nic takiego. On tylko ... ee... on tak tylko ...
- Miona, co on ci powiedział ? - dopytywał się wyraźnie zdenerwowany Harry - Wiesz, że nie potrafisz dobrze kłamać ?
- No dobra, on ... na Merlina, jak wam to powiedzieć, ... Draco ...
- Draco ??? Od kiedy jesteście sobie na ty ?
- Nie twoja sprawa Ron. W każdym bądź razie chciał się spotkać dziś o 20.00 nad jeziorem.
- Pójdziesz ?
- Och Harry, nie wiem. Może pójdę, a on się z tego wycofa. Albo po prostu zacznie ulegać i przegra. No bo wiecie, pełnia robi swoje.
- Pójdziemy z tobą Mionka. Ja, Ronald Odważny cię obronię.
- Nie, dzięki Ron, ale pójdę sama.
- Ale..., dobra, jak chcesz.
- Dzięki Harry. Słuchajcie, muszę iść do bibl...
- Do biblioteki. Tak Hermiono, wiemy. Do zobaczenia później. - powiedzieli jednocześnie i uśmiechnęli się pogodnie do dziewczyny.

                                                                             ***

Hermionie przyspieszyło tętno. Zaraz miała spotkanie z Draconem. Ginny wcisnęła jej na to spotkanie krótką, czarną miniówkę i białą koszulę. Zrobiła jej delikatny makijaż i wypuściła idącą pod zaklęciem kameleona dziewczynę. Właśnie schodziła po schodach, gdy zobaczyła irytka. Ciskał w ścianę różnymi znalezionymi przedmiotami. Ominęła go i ruszyła w stronę błoni.Nad jeziorem zobaczyła już Dracona.
W świetle księżyca wyglądał jeszcze lepiej niż zazwyczaj. Platynowe włosy lśniły nie znanym jej jeszcze niezwykłym blaskiem. Zrzuciła z siebie zaklęcie i podeszła do niego. Uśmiechnęła się do niego, a on do niej.
Zlustrował ją wzrokiem i wstał.
- Witaj Hermiono. Nie sądziłem, że przyjdziesz. Wyglądasz pięknie, wiesz.
- Witaj Draconie. Mi również miło cię widzieć i dziękuję za komplement. Muszę przyznać, że ty też źle nie wyglądasz. - Zaśmiała się na widok jego miny.
- Nie wierzę. Hermiona Granger właśnie powiedziała mi coś miłego.
- Mogłabym powiedzieć to samo.
- Hej, gdzie się podziały moje dobre maniery. - powiedział i wyczarował im koc i rozłożył na nim zawartość małej torebeczki, którą miał ze sobą. Było tam kremowe piwo oraz małe kanapeczki. Zapalił świece i usiadł obok niej.
- Cóż za nastrój.
- Taa, całkiem nieźle co ?
- Tak, postarałeś się.
Czas mijał im przyjemnie. Nawet w pewnym momencie Draco wziął Hermionę na ręce i wrzucił ją do jeziora po to, by zaraz samemu tam wskoczyć. Wyszli na brzeg, bawiąc się w najlepsze. W pewnym momencie ich oczy się napotkały. Przybliżył się do niej i delikatnie objął ją w talii. Nie wiedział, czy ona też tego chce, ale podejrzewał,że tak, ponieważ w oczach dziewczyny widać było pożądanie. Pocałował ją delikatnie, a gdy poczuł, że jej też się podobało, wzmocnił ten pocałunek. Wszystko potoczyło by się dobrze, gdyby nie usłyszeli jakiegoś :
- HERMIONO ! Jak możesz ?











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz